Od kiedy byłam nastolatką, chciałam zostać dziennikarką. Interesowałam się wiedzą o społeczeństwie oraz polityką. Pamiętam, jak z dużym zaciekawieniem śledziłam aferę Rywina czy gruntową. Maturę pisałam z myślą, że kiedyś to ja będę zadawać niewygodne pytania politykom.
Wybrałam politologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, na którym dziennikarstwo funkcjonowało jako specjalizacja (rok później utworzono osobny kierunek). Na studiach działałam aktywnie: pisałam do wydziałowego pisma „Fenestra”, przez kilka lat pracowałam w poznańskim studenckim Radiu Afera, byłam na praktykach w regionalnej telewizji, a później tworzyłam wspólnie ze znajomymi ze studiów, którzy do teraz są moimi przyjaciółmi <3, pierwszą wydziałową telewizję, czyli „Kurier Akademicki”.
Byłam też na Erasmusie (na ostatnim semestrze studiów – polecam, niczego nie żałuję!). Na II stopniu studiów zapisałam się na specjalizację „Reklama i promocja” i tak poznałam PR. Wtedy wiedziałam, że zawodowo chcę robić właśnie to.
I tak od ponad 11 lat zajmuję się budowaniem długotrwałych relacji oraz komunikacją: produktów, marek (w tym osobistych) i firm z otoczeniem – czyli Public Relations.
PR jest częścią słynnej koncepcji marketing mix 4P – product (produkt), price (cena), place (dystrybucja), promotion (promocja) – Philipa Kotlera. I zgodnie z tym modelem jest elementem tej ostatniej. Marki nie funkcjonują w próżni. To jak postrzega je rynek, konsumenci i konkurencja ma znaczenie. Dlatego na co dzień pomagam firmom budować odporne marki i ich reputację, w taki sposób, by były widoczne, rozpoznawalne i przykuwały uwagę, budziły zainteresowanie, pożądanie, a na koniec, by klient chciał je kupić.
W swojej pracy przeszłam ścieżkę od stażystki, Junior PR Konsultantki, przez Project Managerkę, niepisaną Account Managerkę, Junior Brand Managerkę, po Senior PR Managerkę do freelancerki. Pracowałam dla takich marek jak Netto, Semilac, hi hybrid, Gomez, Żabka, Nałęczowianka, Nestle Pure Life czy Energa. Aktualnie współdziałam projektowo z różnymi klientami, wspierając ich też od wewnątrz i wspólnie budując zespoły.
Współpracuję z mediami od kilkunastu lat. Zajmowałam się PR produktowym (do niego czuję miętę!), korporacyjnym, kryzysowym, komunikacją wewnętrzną, employer brandingiem, CSR i brand managementem oraz reklamą czy eventami. Tak, PRowiec, to człowiek orkiestra!
Zawodowe osiągnięcia? Było ich wiele, bo uwzględniam także te na pozór niewielkie, po których piątkę przybijałam sobie sama i biłam brawka jak Reese Witherspoon w Legalnej blondynce. Z tych większych, najważniejszymi są dla mnie: zdobycie wraz z zespołem Srebrnego Spinacza w PRze korporacyjnym, współpraca z Ewą Chodakowską jako ambasadorką marki Nałęczowianka oraz całościowa obsługa programu telewizyjnego Kosmetyczne Rewolucje emitowanego na kanale TVN Style.
Od 2 lat jestem propagatorką NVC, czyli Porozumienia Bez Przemocy, Marshalla Rosenberga, opartego na empatii i uważności oraz szczerym wyrażaniu siebie z uwzględnieniem potrzeb i uczuć. Pomagam usłyszeć się i dogadać ludziom, którzy tego chcą, tylko nie potrafią lub zapomnieli, jak to robić – efektywnie.
A skoro to ludzie tworzą firmy, wierzę w moc empatii w biznesie w oparciu o Jasność Zintegrowaną i trzeci wymiar Marie Miyashioro, czyli: nawiąż kontakt – myśl – działaj. Z tego powodu studiuję NVC w organizacjach – przywództwo oparte na potrzebach, czyli kierunek o roli empatycznego lidera. Ponieważ mam doświadczenie w trudnych relacjach między pracownikiem a pracodawcą, działam z misją usprawniania codziennej komunikacji w firmach i zespołach, tak, by uwzględniała potrzeby wszystkich interesariuszy i tworzyła korzystne dla nich rozwiązania.
W ostatnim czasie bardzo intensywnie się uczę. Jestem w trakcie realizowania kilku kursów, a niebawem zaczynam szkołę trenerów biznesu.
To nie przypadek, że moimi talentami wg Gallupa są m.in. uczenie się, zbieranie i integrator. Lubię łączyć kropki i od kilku lat powoli rysuję obrazek, który pokazuje mi, że to co działo się w moim życiu, prowadziło mnie do punktu, w którym jestem. To przystanek do celu.
Prywatnie kocham squasha. Nic innego nie sprawia mi tyle radości, co bycie na korcie. Jestem też narciarką i żeglarką (choć wracam do uprawiania tego sportu jak Odys – wiele lat). Uwielbiam próbować nowych smaków – najpyszniej podróżując i przyrządzając autorskie przepisy. Dla przyjemności chętnie konsumuję też różnego rodzaju teledyski w kontekście product placement. Lubię filmowe ekranizacje Marvela. Mam puszystego rudego kota – dla wtajemniczonych, nie, nie ma na imię Flerken.
A jeśli zapytasz mnie, kim zawodowo jestem, to odpowiem: komunikatorką. Lubię tak siebie nazywać, bo to naturalnie łączy mi się z tym, o czym marzyłam, czym się zajmowałam i co robię teraz: zadaję pytania z ciekawością drugiego człowieka, uważnie słucham odpowiedzi i buduję empatyczny kontakt. Znam siłę słów. Kreują rzeczywistość. Wypowiadając je zmieniamy sposób myślenia i patrzenia na świat. To zgodna z moim aktualnym punktem widzenia i potrzebami osobista definicja Public Relations oraz komunikacji.
Moim zdaniem agenda standardowego dnia pracy osoby zajmującej się PRem, zależy od tego, czy pracuje w agencji, po stronie marki czy jako freelancerka. Ma oczywiście punkty wspólne, przede wszystkim taki, że często się zmienia.
Codziennie na koniec pracy sporządzam listę zadań na następny dzień. Ona porządkuje mi myśli, ułatwia rozpoczęcie działań, odciąża pamięć i pomaga zarządzać sobą w czasie. Notes zawsze i wszędzie noszę ze sobą – zawsze i wszędzie! Od kilku lat nie mam daleko, bo pracuję z domu. Przez to dużo sama. A w pracy potrzebuję ludzi. Uwielbiam ich energię, kreatywność i potencjały, ponieważ wierzę w efekt synergii. W prywatnym biurze te zasoby mam ograniczone, więc intensywnie szukam ich w relacjach w życiu prywatnym, by się nasycić i napełnić nimi kubeczek.
Dzień zaczynam od przeczytania maili i sprawdzenia monitoringu mediów oraz działań konkurencji, np. w branżowej prasie czy newsletterach. Jeśli mam do napisania informację prasową, zrobienie prezentacji, raportu, harmonogramu czy jakąkolwiek większą rzecz wymagającą dużego skupienia, zaczynam z tym od rana – wtedy umysł działa najsprawniej (choć paradoksalnie w nocy też pracuje mi się dobrze – pamiętaj, że jestem freelancerką i najczęściej sama o tym decyduję).
Staram się zniwelować wszelkie przeszkadzacze. Pomaga mi w tym wyłączenie poczty i wszelkich powiadomień. Staram się działać na dużych blokach i nie planować spotkań w pierwszej połowie dnia, choć te statusowe najczęściej odbywają się z rana. Jeśli chcesz mieć większy spokój w tym czasie – proponuję zablokować kalendarz i ustawić fikcyjne spotkanie (wskazówka – lunch czy obiad też ustaw w kalendarzu, najlepiej jako wydarzenie cykliczne). Jeśli zadania nie wymagają więcej niż kilku minut, np. odpisanie na maila, robię to od razu (odsyłam przy okazji do macierzy Eisenhowera).
Oprócz tego, do moich zadań należy także generowanie pomysłów i wymyślanie kontekstów do komunikacji, ich egzekucja i działanie zgodne ze strategią, regularny kontakt z klientem i mediami (w ramach media relations i współpracy płatnej), tworzenie budżetów, współpraca z ambasadorami, ekspertami, influencerami, podwykonawcami czy grafikami.
W swojej pracy, szczególnie tej agencyjnej i freelancerskiej, uwielbiam to, że ciągle się uczę. Pracując w PR dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, z obszarów, z którymi wydaje mi się, że w innej pracy nie miałabym do czynienia. Zwiedzałam fabrykę czekolady, byłam na wiertni do wydobycia gazu ziemnego, we wnętrzu ponad 100-metrowego wiatraka, w centrum logistycznym, browarze i nowoczesnym młynie oraz wielu redakcjach czy siedzibach polskich i międzynarodowych firm. Testowałam przedpremierowo nowe produkty kosmetyczne, spożywcze czy zabawki. I nie, nie musiałam zostać inżynierką i się na tym wszystkim znać, ale pisać i opowiadać o tym – oczywiście, że tak! W końcu od tego są key messages czy do’s and don’ts.
W katalogu kompetencji twardych uwzględniłabym umiejętność obsługi programów do tworzenia prezentacji, podstawowych grafik, tekstów i budżetów, a ze względu na dominującą rolę social mediów – robienia zdjęć i krótkich filmików w popularnym formacie reels.
Dopisałabym łatwość w korzystaniu z aplikacji mobilnych, ułatwiających – nomen omen – pracę w podróży na telefonie.
Dodałabym prawo jazdy – czasami życie specjalistki od budowania wizerunku toczy się w delegacji.
To dla mnie oczywiste, i zależy mi, aby wybrzmiało, że umiejętność posługiwania się poprawnym językiem polskim w mowie i piśmie jest według mnie warunkiem koniecznym. Znajomość języka angielskiego określiłabym jako nice to have/must have. Listę zamyka język korzyści. Plusujesz wówczas nie tylko w pracy, ale także podczas opowiadania o niej. Prosty i klarowny przekaz będą mu sprzyjać. Na potrzeby tego ćwiczenia wyobraź sobie, że mówisz to dziecku albo babci i sprawdzasz, czy komunikat nadany, jest jednocześnie odebranym.
W tej wyliczance nie może zabraknąć kompetencji miękkich. W mojej ocenie, te w dobie sztucznej inteligencji i pogłębiającej się automatyzacji, niebawem będą liczyć się bardziej niż bitcoiny. Koparki empatii w ruch!
Uważam, że w życiu, jak i w tym zawodzie, najważniejszymi są i będą kompetencje przyszłości, takie jak komunikacja, kooperacja, kreatywność i krytyczne myślenie (szczególnie w kontekście fake newsów i wytworów AI).
Przydadzą się też cierpliwość, wyrozumiałość, dystans – tylko ten nas uratuje – i poczucie humoru. W niepewnych i szybko zmieniających się czasach, ponadczasowe, mogą okazać się: zdolność do oduczania się, adaptowania do nowych sytuacji, przewidywania szans i zagrożeń oraz ich konsekwencji. Będzie to też wprawa w budowaniu dialogu i odwaga w nieszablonowym działaniu oraz przywództwie. Kto wie, może w nietypowej sytuacji właśnie ty zostaniesz liderką chwili?
Umiejętność dawania informacji zwrotnej i proponowania alternatywnych rozwiązań uważam także za niezwykle cenne. Podobnie jak tę wyjścia ze swoich butów. Każdy ma swoje zadania i przydzielone role w zespole, ale w sytuacjach szczególnie wymagających szybkiego reagowania i podejmowania decyzji, np. na konferencjach i różnego rodzaju eventach, panuje zasada wszystkie ręce na pokład. Jeśli trzeba przenieść krzesło, nawet jeśli nie należy to do twoich kompetencji, chwytasz je i zanosisz w inne miejsce. Warto w takich sytuacjach pamiętać, że gramy do jednej bramki, bo sukces projektu jest celem wspólnym, a nie jednostki. Dlatego też ważny jest teaming, czyli zwinność w budowaniu relacji zespołowych między specjalistami z wielu obszarów, mogących realizować działania w różnych strukturach, np. w sytuacji, gdy firma korzysta z usług kilku agencji w ramach współpracy przy jednym projekcie (PRowej, reklamowej, eventowej, digitalowej, etc.).
Moja ogólna rada – nie udzielaj rad, gdy ktoś Cię o nie nie prosi. To jeden z błędów komunikacji brudnej dwunastki Gordona, które utrudniają dogadywanie się z innymi.
Bardzo lubię dzielić się wiedzą. A jako że dodatkowo zostałam zachęcona do tego, by tych rad udzielić i wielokrotnie słyszałam, że dobrze briefuję, zacznę właśnie od tego:
Bardzo dziękuję za Twój podarowany czas. Mam nadzieję, że zabierzesz coś z tego dla siebie. Powodzenia!
Zacznij rozwijać się z nami i zyskaj przewagę na rynku pracy – za darmo!
Pomóż innym postawić pierwsze kroki na drodze kariery