Właściciel hostingu serwerów VPS "Mikrus", twórca kursów online dla IT, programista i "gość od newslettera" unknowNews, koncentruje się na przekazywaniu wiedzy. Prywatnie jest mężem, ojcem i miłośnikiem podróży kamperem.
Trudno określić mnie jednym słowem. Dawniej odpowiadałem na takie pytanie, że jestem programistą, później, że adminem. Aktualnie najbardziej pasuje do mnie określenie przedsiębiorca lub twórca internetowy, ale nie definiuje ono tego, czym naprawdę się zajmuję.
Jestem właścicielem hostingu serwerów VPS o nazwie Mikrus. Jednocześnie jestem twórcą i zarazem wydawcą kursów online dla ludzi z branży IT. Nadal jak w przeszłości, administruję serwerami, ale już w ramach własnej platformy, a nie na zlecenie klientów. Nie ma także dnia, w którym nie pisałbym kodu – poniekąd jestem też programistą.
Mam kilka kanałów na YouTube, prowadzę jeden podcast (‘Przewodnik w nieznane’) i współprowadzę drugi (‘Na podsłuchu’). Stale udzielam się w social mediach – ostatnio najczęściej na Twitterze i Instagramie.
Ludzie w internecie najczęściej kojarzą mnie jednak jako ‘gościa od newslettera’, ponieważ od niemal 8 lat wysyłam do swoich subskrybentów newsletter unknowNews, będący pewnego rodzaju prasówką wydarzeń z branży IT, połączony z przeglądem ciekawych narzędzi online, aplikacji, czy materiałów do poszerzania swojej wiedzy.
Najczęściej zadawane mi pytanie związane z newsletterem to ‘czy tam przypadkiem nie ma literówki w nazwie?’. Nie ma. Nazwa pochodzi od mojego pseudonimu. Podpisuję się jako ‘unknow’ – bez N na końcu. Łatwo zapamiętać, jak Psikuta, bez S (kto widział ‘Chłopaki nie płaczą’, ten zrozumie ;)).
Moją pasją jest dzielenie się wiedzą. Z tego powodu wszystkie realizowane przeze mnie aktywności, czy to biznesowe, czy hobbystyczne związane są właśnie z przekazywaniem wiedzy. Aby móc wiedzę przekazać, najpierw trzeba ją oczywiście zdobyć. Z tego powodu sporo czasu poświęcam na przyswajanie nowych technologii. Od dłuższego czasu jestem mocno pochłonięty tematami rozwiązań no-code oraz sztucznej inteligencji (to drugie z naciskiem na narzędzia od OpenAI).
Prywatnie jestem mężem i ojcem dwójki chłopców. Czytam sporo książek, nałogowo słucham podcastów i audiobooków, wypijam hektolitry yerba mate i wraz z rodziną zwiedzam świat, podróżując swoim kamperem.
Poza branżą IT interesuję się ekonomią, polityką i religią. Są to na tyle wrażliwe tematy, że gdy odzywam się w internecie, przeważnie powoduje to niezły shitstorm. Staram się więc nie wypowiadać za często na temat mojego hobby. Nie zawsze się udaje 😉
Może to wydawać się dość straszne, ale w dni robocze budzę się o 5:10 i zaczynam pracę przeważnie 20 minut później. Nie jestem wielbicielem podejścia “klub 5 rano”. To decyzja praktyczna. Moje dzieci wstają bardzo wcześnie, a ja chciałem kończyć przynajmniej kilka zadań, zanim będzie trzeba się nimi zająć. Dzieci trochę podrosły, ale przyzwyczajenie zostało ze mną na dłużej.
Najbardziej efektywny czas mojej pracy to godziny 5:30 – 11:00. To czas tylko dla mnie, przeznaczony na pracę głęboką. Mój telefon automatycznie wyłącza się na ten blok czasu. Nie sprawdzam wtedy maili, nie otwieram komunikatorów. Po prostu pracuję.
Wykonuję zadania kolejno, według listy trzymanej w aplikacji Todoist. Mam zwyczaj, aby listę na kolejny dzień przygotowywać dzień wcześniej. Dzięki temu nie marnuję czasu na zastanawianie się, co powinno być moim kolejnym zadaniem.
Na liście rzeczy, które robię rano, brakuje śniadania. Nie jest to przypadek. Jem śniadanie w okolicach godziny 11-12. Stosuję post przerywany, który w moim przypadku polega na codziennej głodówce przez minimum 16-17 godzin na dobę. Wyjątki od tej reguły żywieniowej robię, jedynie będąc z rodziną na wakacjach.
Po śniadaniu (jest to pewnie godzina 12-13) rozpoczynam od przeglądnięcia maili, które trafiły do mnie przez noc i poranek. Skupiam się w pierwszej kolejności na nieobsłużonych zgłoszeniach do supportu mojego hostingu. Przeważnie nie ma ich wcale, ale raz na jakiś czas zdarza się, że muszę zająć się jakimś trudniejszym zadaniem, którego nie był w stanie ogarnąć któryś z adminów.
Dalsza część mojego dnia zależna jest od tego, w jakim okresie aktualnie jestem. Moje życie podzielone jest na etapy: tworzenie contentu, tworzenie kursów online, przygotowanie do premiery nowego produktu, prowadzenie szkoleń stacjonarnych, rozbudowa firmy oraz ‘wolne przebiegi’.
Zazwyczaj 1-2 razy na miesiąc wydaję nowy kurs online. Zazwyczaj jestem wydawcą, a nie twórcą treści. Współpracuje z ekspertami w swojej branży i wydaję ich produkcje pod własną marką. Brzmi jak coś naprawdę łatwego. Niestety, okres przygotowawczy do wydania kursu to przeważnie od 10 do 12 godzin pracy dziennie. Po tym gorącym okresie przechodzę w tryb sprzedaży kursu, który wymaga ode mnie także sporego (ale jednak mniejszego niż wcześniej) zaangażowania. Później następują ‘wolne przebiegi’, gdzie w ramach odpoczynku przez kilka dni dochodzę do siebie i jedynie odpisuję na zaległe maile.
Co pewien czas wchodzę także w tryb tworzenia contentu. Mam wtedy dzień nagrań. Moja sypialnia zmiana się w studio nagraniowe – czy to podcastowe, czy youtubowe. Praca nad jednym nowym filmem od rozplanowania scenariusza przez nagranie, a na montażu kończąc, zajmuje przeważnie 8-10 godzin.
Kolejny tryb, w który niekiedy wpadam to tworzenie własnych kursów. Jako że tworzę kursy w formie wideo, dzień ten wygląda bardzo podobnie do typowego dnia ‘youtubowego’. Sceneria jest identyczna, używany sprzęt także, ale jakość powstałego materiału musi być wyższa, więc liczba dubli podczas nagrań jest gigantyczna.
Jeśli akurat mamy czwartek, to zawsze wygospodarowuję kilka godzin na przygotowania treści do newslettera, który wysyłany jest regularnie co piątek.
Jeśli mamy piątek, to poranek zaczyna się od zredagowania treści zebranych dzień wcześniej i wysłania ich do kilkunastu tysięcy subskrybentów.
Przez kilka dni w miesiącu jeżdżę także po Polsce, ucząc ludzi (stacjonarnie) jak atakować i zabezpieczać aplikacje webowe. Są to dwudniowe szkolenia trwające dziennie po 8 godzin. Po pierwszym dniu (gdy trochę odpocznę) przeważnie pracuję jeszcze w hotelu przez kilka godzin nad własnym biznesem. Drugiego dnia nie jest to już możliwe, ponieważ po szkoleniu trzeba jeszcze wrócić setki kilometrów do domu.
Ostatnim z trybów pracy jest ten, w którym pracuję nad rozwojem swojego biznesu. Serwery VPS i kursy online to łącznie wiele tysięcy klientów, a co miesiąc przychodzi kilkuset nowych. Trzeba więc usprawniać niektóre procesy, automatyzować co tylko się da i planować nowe usługi, jak i kursy, aby spełnić oczekiwania obecnych klientów i aby pozyskać nowych.
Nie ma więc u mnie czegoś takiego jak “typowy dzień pracy”. Mam kilka typowych dni.
Zdarzają się także dni będące połączeniem kilku wcześniej wymienionych aktywności. Zdarzało mi się rano redagować newsletter, następnie nagrywać jeden odcinek kursu online, później miałem przerwę na nagranie odcinka podcastu wraz z kolegami, później wywiad w innym podcaście, a na koniec doszło jeszcze obsłużenie nagłej awarii na jednym z serwerów. Takie dni są najbardziej męczące, ale i najbardziej satysfakcjonujące.
W moim przypadku zdecydowanie najważniejszą rolę w usprawnieniu biznesu odegrało zaznajomienie się z mechanizmami automatyzacji zadań (Make, N8N, Zapier, rozwiązania no-code). To właśnie one sprawiły, że przez blisko 5 lat udało mi się prowadzić firmę samodzielnie [...]
Prowadząc biznes w pojedynkę, trzeba znać się na wszystkim po trochu. Nie ma sensu dogłębnie poznawanie każdego możliwego zagadnienia. Po pierwsze nie jest to możliwe, a po drugie daje nikłe korzyści.
Warto być ekspertem w dziedzinie, na której zarabiasz oraz mieć rozległą (ale płytką) wiedzę w dziedzinach, które pozwalają na zwiększenie tych zarobków. Mam tutaj na myśli wiedzę z marketingu, psychologii sprzedaży, umiejętność przemawiania, umiejętność pisania dobrych tekstów itp.
W moim przypadku zdecydowanie najważniejszą rolę w usprawnieniu biznesu odegrało zaznajomienie się z mechanizmami automatyzacji zadań (Make, N8N, Zapier, rozwiązania no-code). To właśnie one sprawiły, że przez blisko 5 lat udało mi się prowadzić firmę samodzielnie, bez zatrudniania jakiegokolwiek pracownika i bez konieczności delegowania zadań, przy minimalnych kosztach poniesionych na obsługę całej automatyzacji. Oczywiście później, po latach zacząłem już rozbudowywać swój zespół. Wtedy też przydała się kolejna, zupełnie nowa i nieznana dla mnie umiejętność, którą musiałem zdobyć – umiejętność delegowania zadań i organizowania pracy dla zespołu. Pracując przez lata samodzielnie, niezwykle trudno było mi to ogarnąć, ale ostatecznie się udało.
Początkowo wspomniane umiejętności takie jak pisanie, czy przemawianie mogą wydawać się błahe, ale to właśnie one spośród umiejętności miękkich, które opanowałem, dały największy zwrot z inwestycji. Przez wielu przedsiębiorców są one skrajnie niedoceniane, co sprawia, że ich opanowanie daje niezwykłą przewagę nad konkurencją.
Zdobywaj więc nowe doświadczenia i umiejętności. Odrzucanie możliwości rozwoju w kierunku X jedynie dlatego, że ‘przecież jestem programistą i to nie moja bajka’ nie zawsze jest dobrym pomysłem.
Gdybym miał dać rady sobie samemu sprzed wielu lat, to prawdopodobnie brzmiałyby one tak:
Zacznij rozwijać się z nami i zyskaj przewagę na rynku pracy – za darmo!
Pomóż innym postawić pierwsze kroki na drodze kariery